Petro Nakoniechnyi ma w tym sezonie znacznie więcej koni niż w poprzednich, bo aż 13 – pięć pełnej krwi angielskiej i osiem arabów: jednego starszego i siedem trzylatków.
– Fernando Boy urósł i zmężniał, mam nadzieję, że więcej nie urośnie i będzie z niego pożytek – mówi wrocławski trener. – Chętnie pracuje, będzie biegał raczej na krótszych dystansach: 1600 m, maksymalnie 1800 m.
Trzy dwuletnie klacze, wszystkie polskiej hodowli: Bora Bora, Sira i Tango Queen przyszły dość późno, bo już po nowym roku, dopiero zaczynają porządną pracę. Sira dobrze wygląda, ładnie galopuje, jestem z niej zadowolony i liczę na jej dobre występy. Bora Bora i Tango Queen są trochę słabsze. Czwarta dwulatka, Belle Histoire, także polskiej hodowli, trenuje pod okiem mojego asystenta Dmitrija Bondarczuka.
W grupie koni arabskich czystej krwi jest pięcioletni Bralin i siedem trzyletnich klaczy. Bralin wraca do wyścigów po przerwie spowodowanej kontuzją, pracuje dobrze i wystartuje z początkiem sezonu.
Egera, Elzani i Zazona to klacze ze stadniny w Michałowie; bardzo jestem z nich zadowolony – są ambitne, chętnie pracują, wydają się być na równym poziomie.
Madissa bardzo dobrze pracuje na treningach i wystartuje z początkiem sezonu. Nie ma pokazowego rodowodu i będzie musiała rywalizować z końmi francuskiej hodowli.
Pozostałe trzy klacze – Rebecca Mia, Amelie bint Alaskaa i Grafena – trenują pod okiem moich asystentów: dwiema pierwszymi opiekuje się Jurij Samoljenko, trzecią – Dmitrij Bondarczuk.
Petro Nakoniechnyi oprócz pełnienia funkcji trenera będzie nadal aktywny jako jeździec wyścigowy.
Fot. Agata Władyczka